Guerlain Insolence edp - chemiczne szaleństwo o fiołkowym zabarwieniu

Do zakupu Guerlain Insolence skłoniły mnie kuszące opinie o jego trwałości, intensywności i niesztampowości. Nie mogę się z nimi nie zgodzić. Jednak był to jeden z zakupów dokonanych w ciemnio, w oparciu wyłącznie o opinie. Jakież było moje zdziwienie gdy nasze pierwsze spotkanie okazało się bombą atomową. Przeżyłam olfaktoryczny szok, podobnie jak ze Słoniem Kenzo, jednak był to znacznie silniejszy kaliber.


Pierwsze rozpylenie zapachu to piekący, palący, szczypiący i ostry jak brzytwa wybuch czegoś bliżej nieokreślonego. W tym momencie nie jestem w stanie wyodrębnić żadnych składowych zapachu, bo jest to chemiczna bomba atomowa. Mnie lubiącej ciężkie pachnidła trudno było przejść ten początek. To jakby szalonego chemika, który pragnie unicestwić wszystko wokół, wpuścić do laboratorium. Niektórym te akordy zapachu kojarzą się ze środkami czystości do łazienek (żrącymi substancjami) i płynem do mycia podłóg i według mnie jest to bardzo trafione. W tym momencie zarówno na ubraniach jak i na skórze zapach ma potężną moc.


Na szczęście po kilkunastu minutach zapach łagodnieje na tyle, że zaczyna się robić przyjemnie. Można wyodrębnić już konkretne nuty. Ja wyczuwam fiołki i pomarańczę. Dochodzi do głosu delikatna słodycz jednak w tle cały czas pierwsze skrzypce gra złagodzona już nieco słodkimi, pudrowymi nutami "chemiczna ostrość" Nie da się nie zauważyć, że to na niej oparty jest cały zapach.  Bardzo delikatne nosy ostrzegam przed próbą zapoznawania się z Insolence. Gdzieś czytałam, że niektórzy na chwilę tracili zdolność odczuwania jakiegokolwiek zapachu.... więc to by mówiło samo za siebie.


Po pewnym czasie wyczuwam coś jakby nuty zasypki dla niemowląt i po tak mocnym wejściu wierzcie mi - to uczucie jest bardzo przyjemne. Najpiękniej kompozycja ta wysładza się na odzieży. Tam czuję słodki puder z owocowymi landrynkami z irysami,fiołkami i różą. To najłagodniejsze i chyba najprzyjemniejsze doznania w tym zapachu. Choć przyznam, że bardzo intryguje mnie jego specyfika. Nie znam drugiego tak dziwacznego a tym samym wyjątkowego zapachu. Róża i irys tańczą w chemiczno-dziwaczym obłoczku przez wiele wiele godzin.  U mnie śmiało ponad 11, wręcz ciężko jest się pozbyć Insolence.
Pomimo, że jest to mainstream, nie każdemu przypadnie do gustu. Może drażnić otoczenie i może uczulać. Znam wśród swojego otoczenia osoby, które kichają gdy tylko go poczują. Jego projekcja jest ogromna. Natychmiast wypełnia pomieszczenie i przyćmiewa wiele innych zapachów. Fanki zapachów z tzw "ogonem" nie będą zawiedzione. Przy dłuższym stosowaniu potrafi zmęczyć noszącego jak i otoczenie. Przy takim kalibrze zalecam ostrożność w aplikacji.






O  ile jestem osobą, która wie czego chce i łatwo podejmuje decyzje czy coś się jej podoba czy też nie, to z Insolence mam problem. Sama nie wiem czy lubię go, czy nie cierpię. Są dni gdy mnie urzeka swą mocą, fiołkami i specyficzną słodyczą, a są takie, w których ciężko mi go znieść. Zdarz się, że boli mnie od niego głowa i zwyczajnie ,mnie męczy. Jednocześnie cenię go za tę siłę, projekcję i oryginalność kompozycji. Wciąż nie wiem czy gdy się się skończy kupię go ponownie. Wciąż jest dla mnie zagadką. Jest dziwactwem i dziełem sztuki w jednym. Miłości z tego nie będzie, ale miła jest świadomość, że mam go i mogę po niego sięgnąć. Myślę, że kobieta nosząca Insolence jest szalona, pozytywnie zakręcona, śmiała, odważna i nie boi się wyzwań. Jest pomysłowa i lubi zwracać na siebie uwagę. Pomimo mieszanych uczuć, cieszę się, że można znaleźć takie "dziwaki perfumowe" Dzięki nim, świat perfum nigdy nie będzie nudny.




Głowa

bergamotka, cytryna, czerwone owoce, mailna

Podstawa

drzewo sandałowe, fasola tonka, irys, piżmo, żywica

Serce

fiołek, kwiat pomarańczy, róża

Grupy zapachów

kwiatowe, owocowe

Twórcy: Sylviane Delacourte, Maurice Roucel

Rok wydania 2008


Ogólna ocena 6/10

 #Perfumova #Guerlain #Insolence





Popularne posty