Jimmy Choo edp czyli wariacja na temat poziomki

Nadszedł czas na Jimmy Choo marki o tej samej nazwie. Czytając i słysząc wiele ochów i achów na ich temat, chciałam je bliżej poznać, zwłaszcza że jest to dość popularna pozycja zapachowa w świecie mainstream'u. Przyznam wam, że wiązałam spore nadzieje z tym zapachem zwłaszcza, że ma tak pokaźne grono wielbicielek i reklama jawi go jako dzieło wielkie i eleganckie. (takie odnoszę wrażenie) Próbkę zamówiłam jeszcze przed swoim na długo planowanym wyjazdem i będąc już na miejscu niecierpliwie wyczekiwałam przesyłki, bardzo podekscytowana.


Pierwsze wrażenie to cytrusy, a w nich gruszka. Jest przy tym świeżo i przyjemnie kwaśno. Nie czuć nic chemicznego. Ten początek  jest bardzo przyjemny. Niestety to uczucie szybko mija i robi się znacznie bardziej słodko i lepko. Któreś z nut tej kompozycji grają podobnie jak w Tresor La Nuit edp, jednak jest to pojedynczy akord w całości kompozycji. Czuję gruszkę zatopioną w złocistym karmelu, a tuż po nich dominują poziomki. Tak , właśnie wściekle dominujące poziomki. I tu niestety czuję się w ogrodzie czy lesie pełnym poziomek, soczystych, świeżych, największych i choć w składzie ich nie znajdziemy, to na mojej skórze dominuje słodka, poziomkowa baza, powiedziałabym, że to stężenie jest wręcz kosmicznie duże. Fakt tak silnej, poziomkowej dominacji nie działa na korzyść Jimmy Choo, bowiem nie bardzo uśmiecha mi się zostać poziomkową damą czy też rusałką, bo jest słodko, niewinnie, karmelowo i bardzo bardzo poziomkowo. Po pierwszym, przyjemnym wejściu gruszki nie ma już niestety śladu.



Nuty poziomkowe z karmelem i paczulą  w składzie trwają w tej kompozycji bardzo długo. Jest słodko, paczulowo, poziomkowo i bardzo jednostajnie. Jedynie gdzieś "na dnie" tych wszystkich nut wyczuwam coś ostrego jakby ziarenka pieprzu, które to wrażenie prawdopodobnie wywołują paczula lub orchidea, gdyż pieprzu jako takiego nie znajdziemy w składzie. Jest bardzo nudno, wtórnie, słodko i poziomkowo, poziomkowo, poziomkowo.... te owoce prześladują mnie w Jimmy Choo i działają na jego niekorzyść. Choć nie jestem fanką zapachów, świeżych, lekkich i cytrusowych, to ten przyjemny gruszkowy i zielony początek jest dla mnie jedyną pozytywną cechą tegoż pachnidła. Niestety jak na otwarcie przystało trwa on stosunkowo krótko i umyka odbiorcy niczym bańka mydlana. Potem już tylko toffi, paczula i poziomki, poziomki... aż zapach zacznie przycichać niczym wypalająca się  poziomkowa świeczka i orchidea dokończy dzieła. Na mojej skórze końcowe nuty są jakby skóra... wyczuwam coś skórzanego, niczym świeżo kupiona kurtka lub ekskluzywne skórzane meble. Lecz znowu to tylko krótka chwila bo w tle czai się "królowa poziomka' 


Podsumowując moje nadzieje związane z Jimmy Choo prysły w mgnieniu oka. Jestem rozczarowana i na pewno nie chcę tak pachnieć. Powiedziałabym wręcz, że nie jest to zapach wart poznania. Kolejny nudny ulepek tym razem poziomkowy. Ja zdecydowanie nie chcę być poziomkową rusałką Dodaję punkty za piękny, gruszkowy i zielony początek.Rozumiem i szanuję fanki i fanów tego zapachu.





Skład

Głowagruszka, mandarynka, zielona nuta

Podstawakarmel, paczuli

Serceorchidea

Grupy zapachówowocowe, szyprowe

Twórca: Olivier Pologe

Rok wydania: 2011

Ogólna ocena 4,5/10

#Perfumova #JimmyChoo

Popularne posty