Lancome Tresor La Nuit edp - niedoszlifowany diament pełen waty cukrowej, pralinek, pianek i landrynek

Na Tresora La Nuit trafiłam tak, jak na większość zapachów, czyli metodą testerską. Bowiem nauczyłam się już, że kupowanie perfum wyłącznie na podstawie ich opisu, a co gorsza wyglądu opakowania nie koniecznie jest dobrym pomysłem, choć wiem, że zdarzają się wyjątki. Pierwsze wrażenia były dość mocno mieszane i  sceptyczne. I tu znów pojawia się zasada "dawania drugiej szansy" bowiem na przestrzeni czasu nasz nos potrafi odkryć niesamowicie różne nuty i dać nam różne doznania. W odróżnieniu do mojego sceptycyzmu, zapach spotkał się z aprobatą u mnie w pracy, w tym także mojej serdecznej koleżanki Magdy, której bloga możecie znaleźć tutaj https://zametweterze.blogspot.com/ 



Pierwsze skojarzenia jakie podpowiada mi mój umysł, to landrynki, wata cukrowa pianki marshmallow i kwiaty. W swej złożoności zapach nie jest jednak tak oklepanie słodki jakby się mogło wydawać. W moim odczuciu jest gdzieś po środku pomiędzy infantlnym zapaszkiem, a perfumowym dziełem sztuki. Pierwsze co wyczuwam to owoce liczi i czekoladkę choć jej stężenie jest minimalne w porównaniu do Angela Thierrego Muglera. Mój oszukujący mnie jak widać nos podpowiada mi że muszą tu być jeszcze jakieś inne owoce poza liczi, gdyż dla mnie to taka owocowa bomba lecz producent w składzie ich nie podaje. Po chwili mocne liczi ustęouje miejsca róży, którą czuć wyraźniej, jednak samo wciąż podryguje gdzieś w tle. Jedyne co najmocniej zasmuca mnie w tej kompozycji to kompletnie niewyczuwalne kadzidło, niestety. Wśród aktywnie używającego go na szczęście niewielkiego grona z mojego otoczenia, także kompletnie nie wyczuwam kadzidła, a szkoda, myślę że zapach sporo by na tym zyskał i przesunął się w mej skali trochę ku dziełu perfumiarskiej sztuki.

Po pewnym czasie robi się jeszcze bardziej pudrowo i trochę ciężej, jakby zapach nabrał nieco na gęstości. Jeśli możecie sobie wyobrazić to tak jakby lekkie fruwające cząsteczki pyłu teraz zaczęły osiadać uwidaczniając się bardziej i osiadając przy tym, zlepiały się teraz w jedną cięższą puchatą strukturę. Mój ulubiony moment w Tresor jest, gdy nadchodzi puchata jadalna wanilia i wtedy robi się jeszcze bardziej gęsto.




Tresor to taka paczka cukierków, pianek i waty, przytulna, ale też hałaśliwa, bowiem zapach ten wychodzi przed jego nosicielkę, natychmiast daje o sobie znać wypełniając pomieszczenie. Kobieta pachnąca Tresor La Nuit nie przejdzie niezauważona i zapewne zbierze wiele komplementów. U mnie zapach zyskał na przestrzeni testów i czasu na nie poświęconego, aczkolwiek daleko mu do uwielbienia. Zyskuje natomiast swoim ogromnym parametrom projekcji i fantastycznej trwałości.


Edit 09.05.2019 r.

Nabyłam ten słodki diament, teraz mogę w pełni się nim cieszyć. To co pierwsze rzuca się w oczy to fakt jak diametralnie różnie pachnie na różnych osobach ;) tak jak wyczuwam go na sobie nie wyczuwam na nikim innym, wręcz czasami zastanawiam się co tak pachnie ;)











Skład





Głowa
czarna róża




Podstawa
czekoladka, kadzidło, liczi, papirus




Serce
orchidea, wanilia




Grupy zapachów
 orientalne
 
Rok wydania: 2015
 
Twórcy: Christophe Raynaud, Amandine Clerc - Marie
 
Ogólna Ocena 7/10 
 
#Perfumova #Lancome #Lancôme #LaNuitTresor


 



Popularne posty